sobota, 17 marca 2012

Rozdział 1:)

-Jedziemy do Londynu!aaaa!-krzuknełam


  Wylatywałyśmy jutro.Leciałyśmy tam na początek na całe wakacje. Domek w którym miałyśmy mieszkać był nasz i tylko nasz. Nasi rodzice go nam kupili razem. 

Zaczęłam się pakować.Zabrałam se sobą cały swój pokój oprócz mebli.<haha> Dziwiłam się sama sobie jak zmieściłam to wszystko. Podeszłam do gitary i zaczęłam sobie grac , gdzy nagle przyszła moja mama.
-Wiesz co kochanie trzymaj się tam i dbaj o siebie:)
Nic nie odpowiedziałam tylko sie przytuliłam do niej. Nie mogłam uwierzyć ze wyjeżdżam tak daleko bez niej. 
Gdy mama wyszła postanowiłam poszukać Erika partnera mojej rodzicielki.Znalazłam go na kanapie w dużym pokoju siedział i oglądał TV.Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Erik.. możemy pogadać?
Nie potrafiłam do niego mówić tato , ale on wiedział ze jest mi ciężko po stracie ojca i traktowaliśmy się jak przyjaciół.
-Jasne . Siadaj mała.
Uśmiechnęłam sie i usiadłam obok.
- Obiecaj mi ze będziesz dbał  mamę i o siebie jak mnie nie będzie.
-Obiecuje. Będe przy niej zawsze .- powiedział uśmiechając się
- Dzięki. będe tęsknić za wami.. i będe do was dzwonić..- powiedziałam powstrzymując łzy.
Mój "ojczym -przyjaciel " nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie i pogłaskał po głowe tak jak to robi mój tata za dawnych lat .Wtuliłam sie w niego.


Było juz późno więc poszłam się położyć.Umyłam się  i rzuciłam na moje wygodne łóżko.
Nie wiedziałam nawet kiedy usnęłam.

*NASTEPNEGO DNIA*
Obudziłam się wcześnie . Nie mogłam spać bo myślałam o wyjeździe .Gdy otworzyłam oczy leżałam chwilę w milczeniu oglądając się dookoła po moim kochanym pokoiku.

Zakrecila mi się w oku łza ale ja powstrzymałam.
W końcu się podniosłam i wyszykowałam. Ubrałam się w swoją ulubioną czarna bokserkę z czerwonymi ustami , czerwone rurki i czarne conversy.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam a to moja przyjaciółka. Weszłyśmy  do domu gadając o tym jak będzie cudownie.
Poszłam na góre sprawdzić czy wszystko wzięłam i wyruszyłyśmy na lotnisko.
Gdy dotarliśmy na miejsce nie obyło się bez łez mamy  po czym weszłyśmy z Martyna do samolotu. Ja i Martyna na szczęście znamy perfekt język angielski , i bez trudu dogadałyśmy się z każdym.
Podczas lotu wszyscy usnęli tylko nie ja . Włożyłam w uszy słuchawki i zaczęłam lecieć muzyka. Leciało nic innego jak What Make Your Beautiful. 
Gdy już byliśmy nad Londynem krzyknęłam:
-Martyna patrz jak tu pieknie!
Moja przyjaciółka przyznała mi rację .Po wylądowaniu na lotnisku w Londynie szukałyśmy pana z tabliczka FOX & KOSOWSKA
Znalazłyśmy go od razu.
Pan zawiózł nad do naszego  domku. Domek to zbyt małe określenie to była willa. Byłyśmy pod wrażeniem.Wpadłyśmy do domu i wypakowałyśmy się.
Moja koleżanka była zmęczona więc sie położyła.Ja natomiast  poszłam na spacer się przejść.
Gdy wychodziłam złapałam tylko swój aparat i notatnik z piosenkami i różnymi zapiskami.
Wybiegłam z domu  i rozejrzałam sie dookoła. Namierzyłam swoim wzrokiem znajomy mi park w którym zawsze sie bawiłam z mamą. zaczęłam iśc w tamta strone zaglądając w swoje notatnik gdy nagle na kogoś wpadłam. Wszystkie kartki sie wysypały a ja zaczęłam przepraszać osobnika.On bo to był chłopak poznałam to po męskim głosie zaczął mnie przepraszać i mówił że jest rozkojarzony ostatnio i wogule. Zaczął pomagać mi zbierać kartki . W tym momencie podniosłam wzrok i zobaczyłam Harry'ego Stylesa.
Zatkało mnie ! Nie wiedziałam co powiedzieć. Gdy zobaczy jak sie na niego patrze spytał: 
-Coś się stało? 
-Em.. nie.. nie.. nic..-wydukałam
Wtedy on sie słodko uśmiechnął i wyciągnął ręke pomagając mi wstać i powiedział:
-Jestem Harry Styles
-Wiem kim jesteś-powiedziałam prawie szeptem i dodałam - a... ja .. jestem Al.. to znaczy Alex Fox.
-Miło mi poznać tak piękną dziewczynę jak ty powiedział pokazując szereg swoich prostych ząbków i dwa słodkie dołeczki.
nagle podniósł z ziemi kartke z moją piosenką napisaną pare dni temu.
-Ty to pisałaś?-spytał się z niedowierzaniem
-Tak.. ja.. wiem ze jakieś bzdury i wogule ale .. tak wyrażam uczucia..
-żartujesz?! to jest naprawdę dobre/
Zarumieniłam się.
Spojrzałam w jego piękne zielone oczy . Patrzył na mnie z radością w oczach.
-Musze już lecieć..-powiedziałam cała w rumieńcach.
-A spotkamy się jeszcze?-spytał z nadzieją w głosie
-Tak chetnie.. wiesz mieszkam tu niedaleko-wskazałam ręką dom.
-Ok niemoge się doczekać .
-Ja też..-dodałam niepewnie
Uśmiechnął się i niepewnie zbliżył sie do mnie . Musnął swoimi ustami mój policzek .
- Naprawde już lece - wydukałam strzelając buraka.
Po czym odeszłam speszona w strone domu i zrezygnowałam ze spaceru.
Obejrzałam się tylko ukradkiem. Nadal tam stał patrząc się ta mnie swoimi cudownymi zielonymi oczkami z uśmiechem na twarzy.

1 komentarz: